Dziś będzie nieco wakacyjnie.
W Barcelonie oczywiście się zakochałam. Wędrując jedną z głównych ulic Passeig de Grácia, mijając Casa Batllo oraz Casa Mila wystarczy skręcić w lewo, w mniejszą, klimatyczną uliczkę Carrer de Provença, by trafić na sklep z piórami: Central de la Estilográfica (budynek nr 247). Chciałam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami okołopiórowymi J.
Pióra w Polsce nadal wielu kojarzą się z przepychem, ze zbędną fanaberią łączoną z podpisywaniem ważnych dokumentów przez znane persony. Zastanawia mnie przyczyna takiego myślenia, ale jednoznacznej odpowiedzi nie odnajduję. Częściowo musi to wynikać z naszego zakorzenienia w PRL-u, choć popularność „Chińczyków” trochę ten pogląd mogłaby obalić. Być może powszechny „Chińczyk” został jednak przez nasze społeczeństwo odrzucony, jako symbol systemu? W rezultacie szybko wyparty wszelkiej maści i barwy długopisami i na kilka lat zapomniany.
Pióra powróciły w postaci dóbr luksusowych. W sklepach traktowane z dostojeństwem, klientela natomiast – bardzo różnie. Wiecie, co mam na myśli? Wyobraźcie sobie studentkę wpadającą do sklepu z piórami w centrum dużego miasta i wypytującą dystyngowaną panią o różne pióra… W skrócie - nie ten typ klienta. Może należało nie zakładać jeansów i sportowej koszulki? Pozostawiając kwestie szczegółowe napiszę tylko, że nie polecam (młodocianym wybierać się do ekskluzywnych sklepów z piórami J). Co prawda jestem już trochę starsza, a sklep przestał istnieć (przynajmniej w dotychczasowej lokalizacji), ale wspomnienie pozostało. I pewnie z tego powodu bałam się wejść do Central de la Estilográfica w Barcelonie, która swym rozmiarem i wyposażeniem różniła się NIECO od tego, co widziałam w Polsce. Gdybym była sama, to pewnie zajrzałabym tylko i wybiegła w pośpiechu licząc, że nikt mnie nie zauważy. Z tym jednak też byłoby ciężko, gdyż w godzinach, w których pojawiłam się w sklepie liczba klientów nie różniła się niczym od tego, co można zobaczyć w rodzimych punktach sprzedaży. Wizyta rozpoczęta.
Obsługa przesympatyczna. Co prawda średnio mówiła po angielsku, ale zaoferowała nam, żebyśmy zaczekali kilka minut na osobę biegle władającą pożądanym językiem. Na szczęście nazwy piór nie potrzebują dodatkowych opisów i całkiem nieźle się dogadaliśmy. Ekspedientka zaskakiwała poziomem posiadanej wiedzy zarówno o piórach współczesnych i tych starszych. Półki uginały się od produktów rożnych marek (od Lamy przez Omasa, Deltę, Stipulę, nawet po Sailora i pióra D. Lasuen). Zabrakło jednak ściśle związanej z okolicą Stipuli Casa Batllo (cóż, prawa rynku). Poniżej moja ocena.
Central de la Estilográfica
- Lokalizacja: 5 (Carrer de Provença 247, blisko stacji metra Diagonal i Passeig de Grácia, w samym sercu klimatycznej, modernistycznej dzielnicy Eixample);
- Zagospodarowanie przestrzeni: 5 (ekspozycje przygotowane wzorowo, klient odnosi wrażenie poruszania się po przemyślanej wystawie);
- Asortyment: 4,5 (zabrakło poszukiwanej Stipuli Gaudi Casa Batllo, spory wybór starych piór);
- Ceny: 3 (czyli, takie jak w krajowych sklepach);
- Obsługa: 5 (życzliwa, pomocna – mimo bariery językowej, otwarta, kompetentna);
Zakupy niewielkie i zarazem wielkie, bo 2 atramenty i książka. Zdjęcia poniżej. A wszystkim życzę udanych wakacji J
Atrament zapachowy Montblanc z serii Season's Greetings (zapach cynamonu)
Atrament J. Herbin Rose Cyclamen
Une affaire de stylos
Une affaire de stylos
Zdjęcia z wnętrza sklepu można znaleźć na FPN oraz na blogu jednego z hiszpańskich pióromaniaków:
0 komentarze:
Prześlij komentarz