Pelikan M205 Taupe

Pelikan M205 Taupe

Okoliczności zakupu nie znam - prezent. Wiem jedynie, że pióro jest ze sklepu, nowiuteńkie (dopiero pisząc to dotarło do mnie, że mogę skorzystać z gwarancji, niestety).

Pierwsze spotkanie z Taupe miałam na forum, PWF oczywiście. Drugie, już bliższe, w Gdańsku. Kolega pióromaniak przytargał ze sobą, żeby kłuło w oczy. Oj kłuło.

Pelikan M205 Taupe
Najbliższe spotkanie - w domu. Nowe pióro, stalówka F, aczkolwiek gładko sunąca po papierze. No cud.

Zatankowałam je cynamonowym Montblanc’iem, popisałam trochę i zapakowałam do pracy. Piękne to były chwile: Pelikan Taupe w kolorze przybrudzonej kawy z mlekiem, pachnący cynamonem brąz, kilka kartek zapisanych tematami do omówienia. Można iść, z gracją pojawić się na spotkaniu i podać dłoń. Na tym opisu pięknych chwil koniec.

Bez gracji ukryłam brązową łapę (tak, nazwijmy rzeczy po imieniu) i nerwowo zerkałam na twarze zgromadzonych (widzieli, a brąz to nie granat!). 

Taupe zawiódł. Wylał strasznie (i wciąż to robi). 

Pelikan M205 Taupe
Diagnozy ekspertów:

Pierwsza - źle trzymam pióro (taaak...)

Druga – stalówka za lekko wsunięta do kołnierza (nie wiem, nie znam się ;))

Leczenie – leżenie (odłogiem w etui), no chyba że Marcin, albo ta gwarancja…

Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz